Tuesday 14 August 2012

Lubię Zapach Koni i Przytulić Się Do Nich

Po obiedzie odpoczęłam trochę, zrobiłam budyń i zalałam płatki mleczkiem w ramach słodkiego deseru, którym się uraczyłam chętnie. Dałam radę jeszcze przejść się do sadu. Tam konie mnie przyjaźnie
przywitały i pieszczotliwie smyrgały po plecach, zaczepnie skubały rękawy mojej kangurki. Milusie są. Prawdziwa słodycz. Kochane istoty. I tak ładnie pachną. Lubię zapach koni i przytulić się do nich. O, jaki zgrabny rym się ułożył :)

Przeszłam się po sadzie, wycięłam następną partię samosiejek. Wyrwałam kilkanaście potężnych chwastów które konie nie lubią jeść, a które świetnie rosną na oborniku osiągając rozmiary małych drzewek. Ten obornik w sadzie to wywiozłam taczkami na jesieni i podsypałam nim drzewka. Na nim się chętnie plewią te wielkie chwaściory. Wyrwanymi chwastami wyściółkowałam redliny w rzędach drzewek. Kolejne samosiejki wycinałam aż zrobiło się ciemno. Jest 21.00. Jestem na nogach od 6.00 rano, czyli... jakieś 14 godzin zasuwam. Tak się pracuje na roli!

A bźdźiągwy z miasta co tu ledwo dwa dni po 5 godzin pomagały gałęzie wycinać - mało się nie posrały z przepracowania :))) I w dodatku postanowiły się zemścić za ich wielce potężny trud napuszczając na mnie co się da... :)) Gdy ktoś nigdy na wsi nie pracował, nie ma bladego pojęcia ile to pracy jest codziennie na gospodarstwie: świątek - piątek, od świtu do nocy, a czasem i w nocy, gdy się klacz źrebi lub krowa cieli...

Zanim kogokolwiek tutaj zaproszę strzelę mu potrójnego psychologicznego rentgena by mieć pewność, że mi podobnego numeru  nie wywinie - takiego jaki te żałosne lesby wywinęły.

Japończyk dostał już formularz do wypełnienia, na podstawie którego robię wstępną analizę, czy się człowiek nadaje na wieś. Czekam aż mi odeśle. Chociaż Japończycy z reguły są pracowici i żadnej pracy się nie boją. Ten coś tam nawet potrafi - podobno potrafi obsługiwać piłę spalinową. Mam nadzieję, że wytrzyma tu chociaż z dwa tygodnie bez ekscesów. Był już wcześniej w surowych, polowych warunkach, więc mój dom nie powinien być mu straszny. Myślę, że on da radę, ale to się okaże gdy tu dotrze.

A Cloudy Farming Day


Today no Sun. I went to the goat meadow to milk the goats. The young mares went after me all way long until the electric fence which separates horse meadow from goat’s meadow. Their mum didn’t notice when we all disappeared in wood and got into panic. She started to gallop around the horse meadow and scream. I called her and she stopped, looked at me and accompanying me mares and became calm. She stood still. She didn’t come after us, as her leader’s honour didn’t allow her to show she is weak. She is the mum and the young mares should respect her and follow her when she calls them. So she stood in the horse meadow and patiently waited for her daughters to come. The young mares didn’t care much about their mum in this moment, as they were curious to see where I was going and they wanted to follow me further, but electric fence was on and they felt the current running in it and escaped, but returned after a while, tried it again and again escaped this time for good. Then they joined their mum. 

I milked the goats. This time they were not so kicking. In fact, two of them were very easy going and the third one which has malicious character – after looking at me milking the other goat got jealous and missed milking as well, so when I approached her – she was relatively calm as well. I brought beautiful milk home and poured through a dense silk. Then I brought it to the basement to cool it down. I will save the milk for my muesli treat.